3 marca 2014

(#41) Bezpieczna Zima z napędem 4Matic Mercedes Benz


   W zeszły weekend dzięki uprzejmości Mercedes Benz Polska wziąłem udział w akcji Bezpieczna Zima na którą to dostałem zaproszenie wraz z innym blogerami: Izą Mercedesiewicz oraz Romanem Szarmantem, a także Radkiem z TVP aby sprawdzić w górach jak działa napęd na cztery koła 4matic. I właśnie w tym tekście chciałbym się z wami podzielić moimi refleksjami, spostrzeżeniami oraz wnioskami po akcji Bezpieczna Zima w Istebnej.

Miasteczko Bezpiecznej Zimy

Bezpieczna zima, to zupełnie autorska akcja polskiego oddziału Mercedes Benz, która powstała zaraz po zawiązaniu współpracy z GOPR. Podczas trwania akcji miasteczko Bezpiecznej Zimy wraz z Mercedesami odwiedza najpopularniejsze polskie stoki narciarskie, aby pokazać jak bezpiecznie jeździć na nartach, jak szybko i sprawnie zapinać łańcuchy na koła itp. W skrócie uczą bawiąc. Dzieci mogą się edukować a przy tym wygrywać fajne nagrody. Dorośli mogą, natomiast zapisać się na jazdę jednym z Mercedesów, gdzie wyszkoleni instruktorzy pokażą każdemu chętnemu zalety nowych Mercedesów. Nie tylko na utwardzonej drodze, ale i w terenie.

Chwilkę przed tym jak przybiłem z Mateuszem piąteczkę ;)

Moja przygoda z akcją Bezpieczna Zima nie zaczęła się jednak w zeszły weekend, a trochę wcześniej, bo jeszcze w Białce Tatrzańskiej, gdzie akurat byłem na nartach. Jakież było moje zdziwienie, gdy idąc na stok zobaczyłem Mateusza Damięckiego zachęcającego do wzięcia udziału w akcji i spróbowaniu napędu na cztery koła Mercedesa. Powiem wam szczerze, że sam miałem wtedy ogromną chęć spróbowania jazdy moją ukochaną G klasą, ale widząc kolejkę kobiet zachęconych przez Mateusza zrezygnowałem. Zrobiłem sobie za to z nim zdjęcie i przybiłem piąteczkę ;)

Mateusz Damięcki w jego ulubionej G klasie :)

Wracając do domu z Białki moim wehikułem strasznie żałowałem, że nie spróbowałem jazdy G klasą, którą tak zachwalał Mateusz. Nadzieja umiera ostatnia - tak mówią ? I mają strasznie dużo racji :) Nawet nie uwierzycie jakie było moje zdziwienie, gdy po powrocie do domu znalazłem w mojej mailowej skrzynce zaproszenie dla Miśka do udziału w akcji Bezpieczna Zima w Istebnej. #zwariowałem #oszalałem # pobiegłem posłać totolotka nie dowierzając mojemu szczęściu:) Przez pierwsze trzy dni od otrzymania wiadomości nadal nie dowierzałem mojemu szczęściu, jednak po telefonie od Mercedesa uwierzyłem na nowo i jeszcze mocniej, że marzenia się spełniają.

Tydzień minął szybko, a ja nadal byłem podekscytowany tak samo, jak tego dnia, kiedy dostałem zaproszenie. Po przyjeździe na miejsce spotkałem innych blogerów, z którymi razem miałem mieć przyjemność poznawać nowe Mercedesy. I właśnie w tym miejscu chciałbym Wam im ich krótko przedstawić. Iza Mercedeswiecz wielka fanka Mercedesów, która na swoim blogu opisuje swoją przygodę płynącą z renowacji jej starego Mercedesa W110 "skrzydlaka" oraz relacje z innych fajnych moto imprez w których bierze udział wraz ze swoją gwiazdą. Roman Szarmant bloger, który uczy polskich mężczyzn jak można ubrać się modnie i z elegancją. Prywatnie Roman jest ogromny fanem Mercedesa, a na spotkanie przyjechał swoim pięknie odrestaurowanym W 123 coupe, w które włożył wiele pracy i to naprawdę widać. Oczywiście w spotkaniu nie brali udziału sami blogerzy, bo w naszych podróżach towarzyszył nam także Radek dziennikarz Telewizji Polskiej. Mam nadzieję, że jednego z uczestników wyprawy o pseudonimie Misiek nie muszę wam przedstawiać ? Gdybyście go jednak nie kojarzyli, to jest to ogromny fan marki Mercedes, który jednak prywatnie jeździ samochodem czeskiego producenta na S ;)

Mercedesy Bezpiecznej Zimy a pośrodku W123 Romana

Po długich rozmowach i szeroko pojmowanej integracji wyruszyliśmy na stok narciarski, gdzie w ten weekend miało się rozgościć miasteczko Mercedesa. Cel naszej wyprawy był bardzo prosty. Mieliśmy spróbować wszystkich atrakcji jakich przykładowy Kowalski może spróbować na własnej skórze w trakcie wizyty w miasteczku Mercedes Benz. Samo miasteczko w gruncie rzeczy składa się z dwóch części. Pierwszej położonej tuż przy samym stoku, którą od razu rozpoznacie po czerwonym Mercedesie GLK sygnowanym logo GOPR oraz wielkim namiocie, w którym promotorzy Mercedes Benz uczą dzieci i dorosłych: jak właściwie postępować na stoku, jak zapinać łańcuchy na koła, a dla najbardziej pojętnych i najszybszych organizatorzy przewidzieli upominki i łakocie. Druga część miasteczka Mercedesa położona jest zawsze bliżej parkingu i to właśnie tam czeka na chętnych drugi namiot, gdzie każdy chętny może zapisać się na jazdę jednym z bogatej floty Mercedesów z napędem 4matic.


Wbrew pozorom każdy może przejechać się nowym Mercedesem z napędem na cztery koła po utwardzonej, żwirowej, szutrowej czy ośnieżonej trasie bezpłatnie. Nie musisz być aktorem, celebrytą, sportowcem, aby spróbować jazdy Mercedesem. Każdy z blogerów miał do wyboru dwie możliwości spędzania pierwszej części dnia: jeżdżenie na nartach albo ewentualnie spróbowanie napędu 4matic wraz z instruktorem. Jako, że nie jestem wytrawnym narciarzem, a z towarzyszącego mi podniecenia zapominałem nart postanowiłem, że sprawdzę któregoś z Mercedesów wraz z pomocą instruktora.

Doskonale wiedziałem, że popołudniu czeka nas niezwykła wyprawa Mercedesami po pustkowiach i lasach, więc żeby nie zepsuć sobie świeżości spojrzenia na G klasę pomyślałem, że spróbuję najmniejszego Mercedesa ze stałym napędem na cztery koła GLK 220 CDI.

GLK 220 CDI dla rodziny mieszkającej pod miastem

GLK w drodze do wodpoju

Wybierając GLK spośród kilku stojących na parkingu M klas oraz G klasy wydawało mi się, że wybieram Dawida, kiedy na około stoją same Goliaty. Samochód wyglądający na pierwszy rzut oka na uterenowione kombi z lekko podwyższonym budził na początku moje lekkie obawy, jeżeli idzie o swoją terenowość. Szczerze przyznam, że bałem się rozczarowania. Mały Mercedes miło mnie jednak zaskoczył, kiedy bez żadnych problemów pomieścił w środku dwu metrowego Miśka. Od razu po wyjechaniu z parkingu pojawiły się jednak pierwsze problemy, bo moje przyzwyczajenia z osobowego auta brały górę nad możliwościami GLK. Przed każdą nierównością zwalniałem praktycznie do zera. W pewnym momencie się nawet zatrzymałem i powiedziałem, że dalej nie jadę, bo jeżeli nie porysujemy zderzaka, to na pewno pogniemy felgę. Dobrze, że jechał ze mną instruktor, bo znając siebie pewnie bym się w połowie trasy wycofał i zawrócił. Instruktor jednak zawsze spokojnym głosem mówił: "Spokojnie on naprawdę dużo może w terenie" - i rzeczywiście mógł. Wyrwy w górskim asfalcie w którym spokojnie zmieściłyby się trzy samochody, górskie trakty o nawierzchni gorszej niż papier ścierny GLK pokonywał spokojnie, a wielowahaczowe zawieszenie spokojnie odbierało wszystkie ciosy, które starała mu się zadać brutalna górska droga. Pan instruktor wszystko mi cierpliwie tłumaczył aż objechaliśmy wszystkie boczne drogi w okolicach Istebnej. Podsumowując GLK to fajny samochód, który spokojnie zmieści w środku rosłego Miśka, a na dodatek nie jest tylko samochodem aspirującym do bycia suv-em, ale w gruncie rzeczy nim jest, bo doskonale radzi sobie w terenie, a oprócz tego oferuje mnóstwo miejsca w środku.

Po jazdach testowych z instruktorem, kiedy ja jeździłem GLK, Iza M klasą, a Roman i Radek jeździli na nartach dostaliśmy od organizatora chwilę dla siebie podczas, której każdy mógł robić to co chciał, ale i tak wszyscy plotkowali o tym co miało się zdarzyć za chwilę, czyli wielkiej terenowej wyprawie.

Kompania braci

Czas na plotkowaniu o Mercedesie upłynął tak szybko, że do dzisiaj nikt z nas blogerów nawet nie wie, kiedy znaleźliśmy się za kierownicami wcześniej rozlosowanych Mercedesów. Na pierwszą zmianę wyprawy ja znalazłem się za sterami M klasy, Iza G, Roman GLK, a organizatorzy wyruszyli w trasę wraz z Radkiem uterenowionym Sprinterem.
ML 350 CDI w teren i na autostradę

M klasa wrcająca z wodopoju :)

Muszę przyznać, że bogato wyposażona M klasa z trzylitrowym dieslem V6 pod maską, pneumatycznym zawieszeniem i pakietem off-road mnie w sobie rozkochała. Wygodne fotele, olbrzymie wnętrze, dobra widoczność i mnóstwo elektroniki połączonej z systemami, które mają nam pomóc na drodze jak i w terenie, to zdecydowane zalety tego samochodu. Jadąc w konwoju zaraz za G klasą w której oprócz Izy jechał także przewodnik naszej wyprawy bałem się, że za nią zwyczajnie nie nadążę. Nic bardziej mylnego, bo tam gdzie G klasa musiała zwalniać, żeby pokonywać powoli olbrzymie nierówności w M klasie wystarczyło tylko podnieść pneumatyczne zawieszenie i spokojnie podążać za G nie zważając na pojawiające się na drodze przeciwności losu. Podsumowując, M klasa jest o niebo bardziej terenowym samochodem niż GLK, jednak do G klasy jej jeszcze daleko. Tam gdzie G klasa spokojnie pokonuje nierówności możesz ją gonić M klasą, która dzięki specjalnym systemom i pneumatycznemu zawieszeniu stara się być prawdziwą terenówką, jednak żaden system nie zastąpi możliwości ręcznej blokady mostów i dyferencjału. Dlatego właśnie uznałem M klasę za samochód do spokojnego off-roadu, który na dodatek spokojnie popędzi autostradą z dozwolonymi w Polsce prędkościami zapewniając przy tym kierowcy komfort o niebo wyższy niż ten oferowany przez G klasę.

Sprinter 319 CDI 4matic dla właściciela schroniska gdzieś na szczycie

Kierownik wyprawy na pierwszym planie :)

Nigdy w życiu nie przypuszczałbym, że jazda dostawczym Sprinterem w górach sprawi mi tyle przyjemności. To uczucie, kiedy na wąskiej drodze doganiasz Sprinterem G klasę z silnikiem V8 jest bezcenne. Wracając jednak do początku. Na kolejnej zmianie podszedł do mnie jeden z organizatorów i zapytał: Misiek chciałbyś poprowadzić Sprintera ? Trochę się zdziwiłem, bo myślałem że Sprinter to tylko cichy bohater drugiego planu naszej wyprawy i samochód organizatorów, a tu taka propozycja. Organizatorzy nie musieli mnie jednak długo namawiać, bo lubię nowe wyzwania i szybko się zgodziłem i wskoczyłem do środka z okrzykiem: "Na pohybel przygodzie" :) Po wejściu (lepszym jednak określeniem byłoby wspięciu się do kabiny) Sprintera zaraz po wyjściu z M klasy, w której ktoś bawiąc się konfiguratorem postawił sobie tylko jeden cel: sky is the limit, czujesz się dziwnie, bardzo dziwnie. Na próżno szukać we wnętrzu Sprintera miłych welurowych dywaników z logo producenta, skórzanej tapicerki, wstawek z mahoniowego drewna, czy na przykład foteli z masażem, chociaż tutaj akurat ktoś chciał dogodzić kierowcy zamawiając mega wygodne resorowane fotele. Wszystko jest tak jak w samochodzie, który ma na siebie zarabiać; gumowa podłoga, którą można zamieść zmiotką, fotele z tkaniny którą łatwo wyczyścić, czy kierownica bez skóry czy drewna ale taka, która dobrze leży w dłoniach, bo w końcu ten samochód będzie pokonywał ogromne dystanse. We wnętrzu nie zabrakło jednak sytemu multimedialnego, na którego centralnie ulokowanym ekranie możemy śledzić nawigację, czy też widok z kamery cofania, co dla żółtodzioba takiego jak ja jest mega przydatnym gadżetem podczas manewrowania 5 metrowym samochodem w terenie między drzewami. Zabrakło też skrzyni biegów z łopatkami :) Jest tylko tradycyjny automat z wielką wajchą, którą zdecydowanym ruchem musisz wybrać D, aby odjechać. Po ruszeniu upewniłem się tylko w stwierdzeniu, że dostawczych Mercedesów nie można w żaden sposób porównywać z osobowymi. Widać, że wyciszenie samej kabiny jak i przestrzeni ładunkowej odbiega od tego w czym zakochałem się w osobowych Mercedesach. Słychać zarówno 3 litrowego diesla V6, całą prace zawieszenia jak i to co dziej się na pace z tyłu. Jest to zdecydowanie inna jazda, której i tak warto było spróbować , bo jak na razie jest to jedyny taki dostawczy Mercedes Sprinter 4Matic w PL, a z tego co dowiedziałem od naszego instruktora takie same Sprintery są używane w niemieckiej Bundeswehrze jako pojazdy pomocnicze dla jednostek wojska. Trudno jest porównywać samochód dostawczy do na przykład G klasy, jednak gdyby podczas naszego off-roadu nie daj Boże G klasa by się zakopała, to tylko Sprinter dysponował wyciągarką. Podsumowując króciutko nie jest to na pewno samochód dla mnie, jeżeli jednak ten tekst czyta właściciel górskiego schroniska położonego gdzieś na odludziu, to znalazł Pan/Pani samochód dla siebie.


G500 dla prawdziwego twardziela


I w końcu stało się, na następnej zmianie dostałem w końcu wymarzone i wyśnione kluczyki do G klasy wyposażonej w mocarny silnik V8 ze sportowym wydechem sygnowanym trzema magicznymi literkami AMG. Zawsze podobała mi się G klasa i jej klasyczne linie, które nie zmieniły się od ponad ćwierćwiecza. Cały czas jest to samochód na ramie ze stałym napędem na cztery koła oraz możliwością blokowania mechanizmu różnicowego. Moim prywatnym zdaniem ten samochód przez wszystkie te lata trochę jednak spokorniał. Mając szansę usiąść w G klasie mojego sąsiada, która ma blisko 30 lat wsiadając do nowiutkiej G klasy czuje się komfortowo, ale troszkę dziwnie, dlaczego ? Próżno szukać w nowej G klasie materiałowej tapicerki, ton kiepskiej jakości plastiku i gołej blachy. G klasa zmieniając się przez lata musiała dostosować się do zapotrzebowania klientów z USA i bliskiego wschodu, gdzie zamożni ludzie szukają takich samochodów jak G klasa, jednak nikt nie kupi samochodu za 500 000 złotych bez bogatego wyposażenia multimedialnego, skóry, czy wygodnych siedzeń. Dlatego G klasa przynajmniej we wnętrzu musiała się dość radykalnie zmienić.


Gdy obok siebie stały G i M klasa wydawało mi się, że G klasa jest zdecydowanie większa, jednak jest to tylko wrażenie optyczne potęgowane przez wysokie nadwozie G klasy. Piszę o tym, ponieważ rosły mężczyzna mający 195 cm wzrostu w G klasie nie będzie się czuł komfortowo. Sam wiem po sobie, że szybko kończąca się możliwość odsunięcia fotela sprawia, że nie mogę go odsunąć tak daleko jakbym tego chciał przez co niewygodnie operuje mi się pedałami hamulca i gazu. Oczywistą, oczywistością jest fakt, że w każdym aucie można znaleźć optymalną pozycję za kierownicą nawet w maluchu, jednak ja dziele się z Wami moimi pierwszymi odczuciami, które towarzyszyły mi tuż po zajęciu miejsca we wnętrzu a musicie mi uwierzyć na słowo, że nie miałem zbyt wiele czasu na szukanie lepszej pozycji za kierownicą. Powyższe mankamenty, to jedyne minusy jakie znalazłem w tym samochodzie, bo oprócz nich widzę same plusy. Silnik a dokładnie jego piękne mruczenie w którym można się zakochać. Napęd na cztery koła, który w G klasie mógłby wyjechać prawie wszędzie a jedynym jego ograniczeniem są szosowe opony. Ten samochód jest fantastyczny i nie dziwie się miłości wielu osób do tego akurat modelu, jednak ta miłość potrafi na pierwszej randce rozczarować. Trzydzieści pięć lat ewolucji G klasy nie zmieniło karoserii tego samochodu nawet o milimetr. W końcu czego możemy oczekiwać od samochodu, który od samego początku był przygotowany dla wojska. Jeżeli twoja miłość zniesie pewne niedociągnięcia i minusy G klasy, to wasza miłość będzie miłością na lata.


GLK 220 CDI dla rodzinny mieszkającej pod miastem vol. 2

M i GLK w drodze do wodopoju

Na ostatniej zmianie naszej wyprawy znów zasiadłem za sterami GLK. I o ile na samym początku naszej wyprawy GLK nie wydawało mi się samochodem terenowym, tak na koniec wszyscy włącznie ze mną powtarzali, że to właśnie GLK jest samochodem, który wybraliby dla siebie. GLK dzielnie dawał sobie radę w terenie nie ustępując na krok M klasie. Oczywistą, oczywistością jest fakt, że tym samochodem nie wygrasz ani nie weźmiesz udziału w rajdzie terenowym, jednak dla mnie tak samo jak dla innych uczestników wyprawy nie najważniejszą rzeczą jest możliwość blokady mostów czy dyferencjału a świadomość, że jedziemy samochodem wyposażonym w stały napęd na cztery koła a w razie jakichkolwiek kłopotów wiemy, że jest i czuwa jak anioł stróż. Jako prywatnie użytkownik diesla muszę pochwalić inżynierów ze Stuttgartu, bo ich 170 konnego diesla we wnętrzu prawie nie słychać. No może oprócz sytuacji, kiedy jedziemy w trybie manualnym wtedy przy wysokich prędkościach obrotowych silnika do środka przedostaje się nieprzyjemne wycie. Tak samo jak w innych aspektach naszego życia i przy wyborze samochodu musimy szukać kompromisów. Oczywiście, że możemy kupić GLK z pięknie brzmiącym benzynowym trzy litrowym silnikiem pod maska, jednak nie możemy oczekiwać od niego niskiego spalania, tak samo nie możemy oczekiwać od diesla pięknego dźwięku i zarazem niskiego spalania. Podsumowując wszystkie za i przeciw zdecydowanie stwierdzam, że bez żadnego zastanowienia brałbym GLK 220 CDI 4 matic :)


Po powrocie na miejsce zbiórki wszyscy wymieniali się swoimi refleksjami na temat terenowych prób i wrażeń. W krótkiej sondzie po powrocie zdecydowanie wygrała klasa M klasa zaraz za nią GLK później G a na samym końcu znalazł się Sprinter na którego nikt niestety nie zagłosował. Ten fakt akurat mnie nie dziwi, bo bardo ciężko jest porównać dostawczego Sprintera z osobowymi Mercedesami. Każdy ze zgromadzonych potwierdzał tylko że warto było spróbować takiej terenowej jazdy i że napęd 4matic naprawdę działa. Tym bardziej cieszę się, że i ja mogłem wziąć udział w takiej imprezie, która pokazuje zalety napędu na cztery koła. Miejscem w którym powinno się sprawdzać napęd na cztery koła nie są ani pochylnie na placu defilad ani tor polany wodą gdzieś na zamkniętym lotnisku. Najlepszym testem dla napędu na cztery koła jest prawdziwy teren i za to że przedstawiciele Mercedesa dali nam szansę to sprawdzić bardzo dziękuje.

Konwój Bezpiecznej Zimy

Jeżeli będziecie kiedykolwiek planować swój wypoczynek w górach koniecznie sprawdźcie wcześniej stronę akcji Bezpieczna zima/Bezpieczne lato, bo kto wie może akurat w waszym miejscu wypoczynku pojawi się miasteczko bezpiecznej zimy/bezpiecznego lata wraz z Mercedesami. Nie piszę o tym bez kozery, bo nie musisz być blogerem czy aktorem żeby sprawdzić zalety napędu na cztery koła 4matic. Wystarczy że masz prawo jazdy, chwilkę czasu i chęć i już możesz ruszyć jednym z Mercedesów w teren. Ja ze swojej strony gorąco polecam spróbować, bo nic tak nie zmienia spojrzenia na napęd na cztery kola jak jego osobiste spróbowanie.


2 konie vs. 388 koni mechanicznych ;)

W tym miejscu chciałbym jeszcze raz podziękować przedstawicielom Mercedes Benz Polska, którzy dali mi szansę spróbowania napędu 4matic w akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz